OSZCZĘDZAM

IKZE i IKE nie przekonały do oszczędzania

fot. Fotolia

Wygląda na to, że Polacy są raczej wstrzemięźliwi jeśli chodzi o rządowe pomysły na oszczędzanie na emeryturę. Według danych Ministerstwa Finansów w 2012 r. na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) wpłaciło pieniądze tylko 33 tysiące osób. Średnio odłożyli po 800 złotych. To niewiele, a w dodatku znacznie mniej niż w przypadku Indywidualnych Kont Emerytalnych.

IKZE to jedna z form dobrowolnego oszczędzania na emeryturę. Ci, którzy zdecydowali się na nią, będą mogli skorzystać z ulgi podatkowej, gdyż środki wpłacane na to konto można odpisać od podstawy opodatkowania przy rozliczaniu rocznego PIT. Ale jest też pewna niedogodność – w przyszłości przy wypłacie środków zapłacimy podatek.

Proponując IKZE Ministerstwo Finansów zakładało, że założy je ok. 10% uprawnionych, czyli 1,6 mln osób. Od początku założenia nie pokrywały się z realiami – w pierwszym roku otworzono 504 tys. kont IKZE, ale tylko na co trzecie z nich wpłacono jakiekolwiek środki. Łącznie na IKZE Polaków wpłynęło jedynie 26 mln złotych. Czy można wszystko zrzucić na niską skłonność do długoterminowego oszczędzania, w tym szczególnie na emeryturę? Nie wydaje się, żeby był to jedyny powód tej niskiej oceny produktu przez Polaków.

Jeszcze na etapie tworzenia propozycji eksperci ostrzegali Ministerstwo Finansów, że taka forma oszczędzania zawiera zbyt mało zachęt do oszczędzania. Choć w momencie wpłaty możemy mieć pewność, że zostanie ona rozliczona w PIT, o tyle nie wiadomo, w jakiej wysokości zapłacimy podatek dochodowy w przyszłości od wypłacanych sum. A Polacy zwykle nie lubią takiej niepewności, gdy chodzi o ich własne pieniądze.

Polacy również nie pokochali szczególnie Indywidualnych Kont Emerytalnych (IKE). Na koniec grudnia 2012 r. prowadzono tylko ok. 814 tys. rachunków IKE, ale środki wpłynęły na mniej niż co trzeci z nich (258 tys.) i średnia wpłata wyniosła ok. 2600 złotych.

Można powiedzieć, że dla konsumentów finansowych nie pojawił się jeszcze na tyle atrakcyjny emerytalny produkt oszczędnościowy, żeby przekonał ich do masowego oszczędzania. Rząd zresztą nigdy nie próbował jakoś aktywnie zachęcać Polaków do oszczędzania, gdyż z punktu widzenia polityki gospodarczej państwa, zwłaszcza w czasach recesji, w których jesteśmy, ważniejsze jest, aby ludzie wydawali swoje środki, gdyż to pobudza gospodarkę.

Taka kampania edukacyjna jest jednak konieczna jeśli myślimy o rozwoju społecznym w perspektywie kilkudziesięciu lat. Pokolenie dzisiejszych 20. i 30. latków musi zacząć oszczędzać samodzielnie na emeryturę, gdyż eksperci szacują, że wypłacone im emerytury będą znacznie niższe niż pensje, które otrzymują (być może tylko ok. 30%). Nasze społeczeństwo się starzeje - dziś na jednego emeryta pracują 3-4 osoby, a za 20 lat prawdopodobnie będą to już tylko dwie osoby. Jeśli sami nie będziemy oszczędzać na emeryturę– może być krucho z domowym budżetem, kiedy osiągniemy wiek emerytalny. Być może IKZE i IKE nie są idealnymi produktami oszczędnościowymi, nie pozostaje zatem nic, jak poszukać na rynku finansowym innych produktów, które będą dla nas wygodniejsze i może atrakcyjniejsze finansowo. Jedno jest pewne – oszczędzać na emeryturę trzeba odkąd zaczyna się osiągać dochody z pracy.