OSZCZĘDZAM

Zadbaj o bezpieczeństwo swojej lokaty

[3.8.2012] Rynek finansowy jest jednym z rynków, na których musimy zachować szczególną ostrożność. Powierzamy obcej jakby nie było instytucji nasze oszczędności i musimy być pewni, że je odzyskamy, w dodatku w jeszcze lepszej kondycji. O pomyłki i błędy łatwo, bo różne instytucje kuszą wysokimi zyskami. Tylko jeśli te wysokie procenty są dużo wyższe niż u konkurencyjnych firm, powinno nam natychmiast zapalić się światełko ostrzegawcze. Nie wszystko złoto i nie wszystko bursztyn, co się świeci.

Na rynku finansowym działają różne instytucje. Działalność części z nich regulują ustawy, jak na przykład Prawo bankowe. Przepisy pozwalają bankom realizować określone usługi finansowe, a ich działalność podlega nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego. Tysiące firm nie podlegają żadnemu nadzorowi, zaś ich działalność polega na świadczeniu usług „podobnych“ do tych, które świadczą banki. W wielu przypadkach działają na pograniczu prawa. Zgodnie z prawem na działalność bankową trzeba uzyskać zezwolenie, a w dodatku bank musi spełnić określone wymogi organizacyjne i finansowe, aby mógł prowadzić działalność. Takie firmy, które świadczą usługi finansowe, ale nie są bankami, przyjęto nazywać parabankami.

W Polsce sektor parabankowy dopiero raczkuje, tymczasem na świecie stanowi już niemal 30 procent całego globalnego systemu finansowego i równowartość połowy tradycyjnego systemu bankowego. Według szacunków Rady Stabilności Finansowej jeszcze w 2002 roku aktywa parabanków na świecie były warte 27 bilionów dolarów, natomiast w 2010 roku wynosiły 60 bilionów dolarów.

Wiele ostatnio słyszeliśmy o firmie Amber Gold. Osoby, które powierzyły jej swoje pieniądze, dowiedziały się wskutek akcji informacyjnej Komisji Nadzoru Finansowego, że jest to forma piramidy finansowej i mogą mieć problemy z odzyskaniem środków. Wiele osób postanowiło wycofać oszczędności, tracąc w zależności od umów 20%-40% wartości lokat z tytułu zerwania umowy (nie patrzyli co podpisują?). To i tak może być niewielka cena, jaką zapłacili za naiwność. Problem w tym, że reklamy kuszą klientów wysokimi odsetkami, a konsumenci nie zwracają dostatecznej uwagi, do jakiej firmy się zwracają. Jako osoby zapewne nie powierzylibyśmy swoich oszczędności osobom, o których nic nie wiemy. Dlaczego zatem nie sprawdzamy firm, którym chcemy powierzyć nasze pieniądze?

Na liście ostrzegawczej firm świadczących usługi parabankowe Komisja Nadzoru Finansowego umieściła na początku 2012 roku 16 podmiotów. To pewnie tylko czubek góry lodowej, bo takich parabanków jest tysiące i często działają lokalnie, bez żadnego nadzoru finansowego ze strony władz państwa.

Należy również zwrócić uwagę na to, że lokaty znajdujące się w parabankach nie są objęte żadną gwarancją. Oznacza, to że w przypadku kłopotów finansowych instytucji przyjmującej wkłady, możemy nie odzyskać naszych oszczędności. W normalnych bankach zgromadzone na kontach i lokatach pieniądze są objęte Bankowym Funduszem Gwarancyjnym. Oznacza, to że w przypadku kłopotów banków, BFG ma obowiązek wypłacić oszczędności do wysokości 100 tysięcy euro.

Duża część konsumentów nie rozumie ryzyka związanego z inwestycjami finansowymi. Instytucje parabankowe reklamując się zwykle pomijają aspekty ryzyka, przedstawiając jedynie cząstkowe informacje dotyczące potencjalnych zysków. Rosnąca siła instytucji parabankowych oraz niewiedza klientów dotycząca ryzyka lokat, depozytów oraz kredytów sprawiła, że najważniejsze instytucje rynku finansowego w Polsce zamierzają wkrótce połączyć siły i ruszyć z kampanią reklamową, która ma edukować i ostrzegać przed instytucjami parabankowymi.

Komisja Nadzoru Finansowego, Bankowy Fundusz Gwarancyjny, Narodowy Bank Polski, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsument, Komenda Główna Policji oraz Ministerstwo Finansów będą przestrzegać przed firmami bez nadzoru bankowego za pomocą telewizji.

„Większość Polaków nie potrafią odróżnić instytucji objętych Bankowym Funduszem Gwarancyjnej od tych, które nie mają takiego zabezpieczenia. W związku z czym podwójnie ryzykują powierzając komuś swoje oszczędności.“ - mówił dyrektor biura prasowego Narodowego Banku Polskiego Przemysław Kuk. „Niewielu ludzi czyta umowy, nie rozumie różnicy między nominalny oprocentowaniem a rzeczywistą stopą kredytu, to tutaj leży prawdziwy problem. Często ludzie bezgranicznie wierzą w reklamy. Zdarzają się do sytuacje, że ktoś traci dom, ponieważ wziął gigantycznie oprocentowaną chwilówkę nie czytając dokładnie umowy.“

(Źródło: Money.pl, opr. własne)